LIBRES odzież i buty ochronne  i robocze BHP
Koszyk
Zamknij
Kontynuuj zakupy ZAMAWIAM
suma: 0,00 zł
Ulubione produkty
Lista ulubionych jest pusta.

Wybierz coś dla siebie z naszej aktualnej oferty lub zaloguj się, aby przywrócić dodane produkty do listy z poprzedniej sesji.

Szukaj
Menu

GLOTTOGENEZA - ANTROPOGENEZA JEZYKA LUDZKIEGO_

Ocena:
0
Cena brutto: 28,67 zł
zawiera 5% VAT, bez kosztów dostawy

Cena regularna:

28.67
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
Cena netto: 27,30 zł
bez 5% VAT i kosztów dostawy

Cena regularna:

Najniższa cena z 30 dni przed obniżką:
ilość szt.
Zyskujesz 0 pkt [?]

towar niedostępny

Producent: LIBRES
Kod produktu: 51179489



UWAGA- JEŚLI W PARAMETRACH SĄ RÓZNICE DATY, STRON, WYDAWNICTWA ITP. PATRZ ZAWSZE NA OPIS AUKCJI ON JEST NAJWAŻNIEJSZY.









    AutorNullo MinissiTytułA człowiek wybrał słowoRok wydaniaWydawnictwoilustracje zdjęcia rysunkiStronOkładka, oprawaStan i inne informacje2002WUŚtak145miękkaNOWAOpis

    Nakład : 300 + 50 egzemplarzy

    Przetłumaczony z języka włoskiego esej naukowy jest poświęcony problemowi glottogenezy, czyli pochodzenia

    i przedhistorycznej ewolucji ludzkiego języka.

    W rozdziale I autor rozważa problemy badawcze paleoantropologii i w przystępnej formie przedstawia proces

    antropogenezy. Dyskutuje kwastie sporne, polemizuje z niektórymi schematami badawczymi, referuje krytycznie

    nowszą literaturę przedmiotu. W rozdziale II analizuje szczegółowo hipotezę F. De Saussure'a i sposób jej wykorzystania

    przez H. Mollera i A. Cuny do stworzenia hipotezy indoeuropejsko-semickiej. Tematem rozdziału III jest proces tworzenia się

    rodzin językowych, a rozdziału IV - krytyka niektórych metod rekonstrukcji w indoeuropeistyce, głównie teorii "glottalicznej"

    T. V. Gamkrelidze i V. Ivanova. W rozdziale V autor rozważa hipotezę archeologiczną C. Renfrew na temat anatolijskiej genezy

    i dyfuzyjnej ekspansji ludów indoeuropejskich na podstawie danych z zakresu (pre)historii rolnictwa.

    Profesor dr Nullo Minissi, urodził się w 1921 r., profesor zwyczajny filologii słowiańskiej. Dyrektor Dipartimento di Studi dell’Europa

    Orientale. W latach 1979-1982 rektor Istituto Universitario Orientale w Neapolu.

    W 1969 r. był członkiem założycielem Association Internationale des Études du Sud-Est Europeén (UNESCO) oraz członkiem

    Kommission für Schprachfragen der Europainschen Einigung. Członek Macedońskiej Akademii Nauk, fińskiej Kalevalaseura

    i Polskiej Akademii Umiejętności. Doctor honoris causa Uniwersytetu w Sofii, Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach i Uniwersytetu w Skopje.

    W latach 1945-1960 prowadził badania z zakresu historii tekstualnej. W latach 1950-1970 podjął cykl badań dotyczących historii języków

    słowiańskich, bałtyckich, aryjskich i drawidyjskich, a latach 1970-1980 typologii antycznej języków uralskich i ałtańskich oraz “neohistorycznej”

    interpretacji wspólnoty bałkańskiej.

    Od 1980 r. tworzy teorię lingwistyki “neohistorycznej” i w ramach badań ugrofińskich ogłasza pracę na temat fińskiej epopei Kalevala

    (Per un’interpretazione funzionale del Kalevala1985). Od 1950 r. prowadzi badania z zakresu fonetyki eksperymentalnej (1969, 1970, 1987).

    W 1989 r. przedstawił propozycję nowej perspektywy storiogaficznej.

    Książki ostatnie: Rapporto sull’universita (Napoli 1994), Kochanowski Frasche, słowo wstępne i komentarz (Milano, Rizzoli 1966),

    E l’uomo scelse

    la Parola

    (Roma, Helikon 1998), Nascita dell’Occidente romanzo e teoria della lingua italiana (Roma 2001).

    Wstęp do wydania polskiego :

    „ Kiedy w roku 1989 napisałem książkę zatytułowaną Jednolita teoria prehistorii („La parola del passato", CCXLIX), w badaniach paleoantropologicznych

    wśród licznych rozbieżności dominowało kilka teorii i obowiązywały nieliczne ustalenia mające charakter stały. Panowało przekonanie o bezpośrednim

    linearnym związku pomiędzy Australopithecus i Homo, stały charakter miały ustalenia dotyczące ścisłego pokrewieństwa pomiędzy H. neanderthaknsis

    oraz H. sapiens sapiens, a przede wszystkim dwunożności, jako wynalazku hominidów udoskonalonego później przez Homo. Wszyscy byli jednak

    świadomi trudności pojawia­jących się w momencie dokonywania głębszej analizy wskazanej tematyki. Wszyscy byli także przekonani, że aby móc

    dokładnie odtworzyć proces kolejnego podziału na gatunki, które z kolei doprowadziły do narodzin człowieka o nowoczesnej budowie anatomicznej,

    należało raczej stworzyć nową koncepcję, aniżeli dokonywać dalszych odkryć (C. B. Stringer, J. J. Hublin, Y Yandermeersch, The Origins of Modern

    Humans, eds. F. H. Smith, F. Spencer, New York, 1984).

    Ostatnie lata całkowicie odmieniły ten stan rzeczy.

    Przede wszystkim okazało się, że pokrewieństwo pomiędzy H. neanderthaknsis i H. sapiens sapiens było dużo bardziej odległe, aniżeli do tej pory

    przyjmowano (zgodnie z tym, co osobiście sądziłem, a wraz ze mną także Philip Lieberman i Edmund S. Crelin, na temat zdolności językowych

    człowieka neandertalskiego). Okazało się również, iż uznawani za antenatów człowieka Lucy (wspólna matka, której płeć została podana w wątpliwość

    po tym, jak okazało się, że jej miednica, uważana do tej pory za typowo żeńską, mogła należeć do osobnika płci męskiej) i Abel utracili uprzywilejowane

    miejsce w wyniku nowych odkryć, jakich dokonano w Afryce Południowej. Dobrze zachowany szkielet, oznaczony numerem StW573, odnaleziony

    w Sterkfontein 17 września 1998 roku dzięki uporowi Rona Clarke'a, dał przyczynek do generalnej rewizji poglądów, która na nowo wywołała dyskusję

    nad pochodzeniem linii Homo od linii Australopithecus, a przede wszystkim — dzięki pracy Yvette Deloison, specjalisty w zakresie narządów ruchu

    i poruszania się, która zrekonstruowała formę stopy i sposób chodzenia australopiteków — nad przekonaniem, o tym, jakoby dwunożność była wynalazkiem

    gatunku ludzkiego. Należy raczej pojmować ją jako odległą spuściznę po przodkach sprzed 15 milionów lat, z których 7 milio­nów lat później wyodrębniły się

    trzy odgałęzienia: wielkie czworonożne małpy, australopiteki, najpierw dwunożne, a potem żyjące na drzewach, i kolejno dwunożny praczłowiek, od którego

    pochodzi człowiek.

    Była to radykalna zmiana poglądów, która nie stanowiła jeszcze ogólnej zgody, lecz jedynie wykazywała niedoskonałości starych schematów.

    Dla nas interesujące są tylko dwie kwestie spośród tutaj omawianych.

    Pierwsza dotyczy formy rekonstrukcji genealogicznej hominidów. Obecnie wydaje się bardziej oczywiste, iż należało, jak to sugeruję na stronie 137

    niniejszej książki, przedstawić ją jako schemat rozgałęzionego „krzaka" lub „eksplodującej gwiazdy", a nie jako „drzewo". Nie jest to, rzecz jasna, kwestia

    li tylko rysunku, lecz chodzi raczej o odmienną koncepcję, w przypadku której odwołujemy się do Stephena Jay Goulda.

    Drugi problem dotyczy uporczywych uprzedzeń, które — jak to już wielokrotnie podkreślałem — w sposób stały charakteryzują badania paleoantropologiczne.

    Jest to często nieświadoma spuścizna tradycji przednaukowej.

    Uprzedzenia, o których tu mowa, były obalane z wielkim trudem, jedno po drugim. Ale najstarsze z nich — dotyczące dwunożności — trwało niezmiennie

    i właśnie na nim opierała się ostatnimi czasy niezgodność pomiędzy teoriami głoszonymi przez antropologów a przedstawionymi w tej książce tezami.

    Istotnie, w ciągu ostatnich lat mieliśmy do czynienia z gwałtowną zmianą, w wyniku której w zasadzie na nowo uznano jednolity charakter człowieka

    od samego początku jego istnienia i która odnosiła język artykułowany — wyraz oraz symbol tej jednolitości — bardzo daleko wstecz, do okresu od

    2,5 do 3,5 milionów lat temu. Czytamy o tym w najnowszych pracach (1998—1999) tak znamienitych uczonych, jak Yves Coppens czy Henry Lumley.

    Jednakże zmianie uległy argumenty wspierające to przekonanie.

    Wcześniej odniesienie było głównie pośrednie, to znaczy oparte na fakcie, iż język artykułowany stanowił niezbędny warunek umożliwiający zbiorową

    działalność człowieka pierwotnego (obróbka kamienia, polowanie itp.), a samo już potwierdzenie takiej działalności stanowiło dowód na istnienie języka.

    Prawdą jest też, że określenie „język" długo pozostawało pojęciem dość ogólnikowym: najbardziej ostrożni z bada­czy ograniczali się do określania go

    jako „pewien rodzaj języka". Co też nic nie znaczyło, lecz było akceptowane, ponieważ oznaczało, że to, co rozumiemy przez pojęcie „język", już istniało.

    Dopiero później uporczywe badania — których wyniki opublikowano pomiędzy końcem lat sześćdziesiątych a początkiem lat osiemdziesiątych —

    prowadzone przez biologa i fonetyka Philipa Liebermana oraz przez specjalistę w dziedzinie budowy aparatu fonetycznego Edmunda S. Crelina —

    chociaż były odrzucane przez ogół paleoantropologów, na podstawie pośpiesznych osądów i uogólnień, przyniosły jednak zamierzony efekt.

    W związku z tym cała obecna argumentacja odwołuje się do nie­zbędnych warunków pojawienia się artykulacji głosowej, a więc do obniżenia krtani.

    Jednakże należy powiązać to obniżenie z uzyskaniem postawy wyprostowanej, jako konsekwencji odmiennego ustawienia czaszki, które jest w tym

    przypadku niezbędne. Na tej podstawie początki języka artykułowanego są czasowo zbieżne z pojawieniem się dwunożności. Fakt, iż sposób

    poruszania się tych dwunożnych istot był zgoła odmienny od sposobu chodzenia Homo, ma tutaj niewielkie znaczenie, ponieważ cała argumentacja

    oparta jest na założeniu wyprostowanej postawy osobnika, którą dwunożność wymusza w każdym rodzaju chodzenia. Inne argumenty wysuwane już

    wcześniej, takie jak odciski przestrzeni wewnątrzczaszkowych przypisanych do poszczególnych „stref", zostały ponownie przywołane na potwierdzenie hipotezy.

    Ale na podstawie tych odcisków można było w uzasadniony sposób wysnuć — i tak też się stało — zgoła odmienne wnioski.

    W całej tej dyskusji nie bierze się pod uwagę, że głos artykułowany nie jest rezultatem wyłącznie obniżenia krtani, lecz całego zespołu przy­czyn,

    na który składa się odmienne umiejscowienie kości gnykowej, zmiany w kościach części twarzowej, zmiana kształtu łuku żuchwy i kształtu podniebienia,

    cofnięcie tylnej części języka oraz inne zmiany z tym związane. Właśnie ten zespół przyczyn umożliwia użycie w funkcji artykulacyjnej podwójnego

    rezonatora, utworzonego w wyniku obniżenia krtani oraz ruchliwości tej części języka, która pozostała w jamie ustnej. Wspomniany zespół przyczyn

    nie wynika automatycznie z dwunożności i nie był spotykany przed pojawieniem się Homo sapiens sapiens.

    Nie wydaje mi się, by odnosząc dwunożność do tak odległego przodka, trzeba było szczegółowo uzasadniać tezę Ph. Liebermana i E. S. Crelina

    i ponownie omawiać liczne domniemane „dowody" na istnienie języka. W istocie nie sądzę, by również w przypadku tego pierwotnego dwu­nożnego

    osobnika można było utrzymywać, iż dysponował on mową artykułowaną oraz językiem.

    Wokół nowych schematów ewolucyjnych, które powstały w konsekwencji odkrycia StW573, nie panowała zgodność opinii większa, ani­żeli w okresie

    wcześniejszym w odniesieniu do przekonań tych badaczy, którzy obalali nowe odkrycia. Historia okresu przed pojawieniem się człekokształtnych

    i późniejszej epoki człekokształtnych wciąż pozostaje otwarta. Ale nie jest to naszym zmartwieniem. Nam wystarczy, by nie­dawny rozwój badań

    paleoantropologicznych odrzucił stary mit, przyjmowany domyślnie nawet przez tych uczonych, którzy z reguły mniej ulegają stereotypom.

    Chodzi o przekonanie, że człowiek posiada język jako zdolność wrodzoną i że stanowi wyjątek w historii naturalnej.

    Moim zdaniem, człowiek nie stanowi żadnego wyjątku: język artykułowany nie jest zdolnością wrodzoną i nie stanowi nawet szczególnej charakterystyki

    leżącej u podstaw ostatniego etapu podziału na gatunki człekokształtne. Wręcz przeciwnie. Jest to wynik ewolucji, która miała miejsce nie w okresie

    początkowym przechodzenia w Homo sapiens sapiens, lecz na przestrzeni całej historii tego gatunku. Chodzi o innowację podobną do wielu innych zmian,

    jakie dokonywały się w trakcie historii pozostałych gatunków. Zmiany te pojawiały się nie w konsekwencji nowych warunków środowiskowych,

    odpowiadających podstawowym potrzebom, lecz jedynie po to, by na przykład lepiej zaspokoić swego rodzaju instynkt.

    Bardzo często zmiany ewolucyjne tego typu okazywały się częściowo negatywne: chodzi tu na przykład o hipertrofię rogów jelenia irlandzkiego,

    podyktowaną jedynie potrzebami reprodukcji tego osobnika. Hipertrofia ta spowodowała powstanie tak wielkich trudności natury biomechanicznej,

    że przyczyniła się do wyginięcia gatunku.

    Także obniżenie krtani, jako efekt anatomiczny, okazało się zmianą częściowo negatywną, ponieważ łącząc z sobą na tej samej przestrzeni

    odcinek dróg oddechowych oraz pokarmowych, sprawiło, że można się udusić. Ale w odróżnieniu od innych zmian częściowo negatywnych,

    które wystąpiły w przypadku innych gatunków — ten rodzaj zmiany okazał się jednak biologicznym zwycięstwem. A stało się tak dlatego,

    że podczas gdy zmiany w innych gatunkach ograniczyły się jedynie do faktu pojawienia się krtani, jej obniżenie dało początek narodzinom nowej funkcji.

    Możemy znowu posłużyć się przykładem jelenia irlandzkiego, o którym wspominałem wcześniej. Jego nadzwyczajnie rozwinięte rogi zaspokoiły

    wyłącznie potrzeby związane z aspektem reprodukcyjnym danego osobnika, nie pojawiły się natomiast żadne nowe funkcje.

    Obniżenie krtani nie zakończyło się jedynie przypadkowym połącze­niem odcinka dróg pokarmowych i oddechowych w jednym obszarze,

    lecz w połączeniu z wszelkimi dodatkowymi, pobocznymi zmianami umożliwiło stworzenie nowego narzędzia, tj. artykulacji głosowej.

    Ale to nie wszystkie możliwości innowacyjne tej zmiany. Istotnie, drugą część mojej książki rozpocząłem długą polemiką z domniemanym

    charakterem spółgłoskowym prajęzyków również dlatego, że odrzucenie tego powszechnego dogmatu opiera się na pewnym domyślnym założeniu,

    nad którym nie chciałem się jednak rozwodzić, ponieważ odwołuje ono do całej serii wskazówek, lecz nie stanowi żadnego wyraźnego dowodu.

    Posługując się dokładną analizą stopniowego procesu formułowania tego dowodu, wykazałem, iż argumenty za nim przemawiające są mało solidne.

    To domyślne założenie, o którym tu wspominam, to przekonanie, że artykulacja głosowa na samym początku służyła jedynie jako pewien bardziej

    złożony sposób porozumiewania się, wykorzystujący bogate zmiany artykulacyjne, a przede wszystkim tony. Ogólnie rzecz biorąc, chodziło

    o porozumiewanie się głównie typu samogłoskowego (wokalicznego). Ślady takiego stanu rzeczy znajdują się w różnych językach historycznych.

    Potwierdza to również fakt, że najwcześniejsze stadia języków są bogate intonacyjnie lub też dysponują tonami różnicującymi.

    Funkcja dystynktywna tonów zachowała się aż do dzisiaj w wielu językach posiadających znak monosyntagmatyczny.

    Prowadzi to z kolei do wysunięcia dalszych przypuszczeń, że znak monosyntagmatyczny jest wcześniejszy aniżeli znak polisyntagmatyczny,

    chociaż nie ma dowodów potwierdzających właśnie taką kolejność zdarzeń.

    Porozumiewanie się o charakterze wokalicznym stworzyło bardzo rozwinięty system komunikacji holistycznej na użytek złożonego społeczeństwa

    etologicznego. Później, kiedy dokonała się kolejna zmiana, ale jedynie o charakterze neuronowym, artykulacja głosowa stała się narzędziem języka,

    a Homo sapiens sapiens alalus przekształcił się w Homo sapiens sapiens lalus.

    Przekonanie o tym, że język, w odróżnieniu od porozumiewania się, nie służy wyłącznie jako środek komunikacji, jest kolejnym punktem teorii

    przedstawionej w tej książce. Rozróżnienie pomiędzy językiem a porozumiewaniem się mogłoby przywoływać odniesienia informatyczne do modelu,

    za pomocą którego Leo Szilard i Leon Brillouin usiłowali rozwiązać problem „diabełka Maxwella". Można więc powiedzieć, że porozumiewanie się

    dysponuje pewną ograniczoną ilością informacji, natomiast jakość tej informacji („głębia logiczna") jest duża. Dlatego porozumiewanie się jest łatwe

    do opisania, a w konsekwencji dysponuje jednoznacznym potencjałem komunikacyjnym, lecz jako narzędzie refleksji i wyobrażania ma bardzo

    ograniczone możliwości. Odwrotnie rzecz ma się w przypadku języka. Niesie on bowiem dużą ilość informacji, lecz ich jakość jest ograniczona

    i zorganizowana w bardzo zmienny system. W związku z tym jego potencjał informacyjny nie jest jednoznaczny, lecz możliwości języka jako

    narzędzia rozwoju refleksji oraz obrazowania są olbrzymie. Dzięki tym możliwościom, które nigdy nie zostały osiągnięte przez żaden typ

    porozumiewania się, język towarzyszył i charakteryzował przejście od społeczeństwa etologicznego do społeczeństwa kultury.

    I właśnie to paradoksalnie jest powodem, iż zmiana, negatywna z punktu widzenia anatomii, okazała się zwycięstwem z punktu widzenia biologii gatunku.

    Książka A człowiek wybrał słowo ma być próbą wyjaśnienia pochodzenia tego paradoksu, być może jedynego w całej historii naturalnej.

    Jednocześnie sugeruje, że zrozumienie owego paradoksu odwołuje zarówno do historii paleoantropowej, jak i do naszej obecnej odpowiedzialności.

    Jeśli chodzi o historiografię paleoantropową, książka ta zmusza do definitywnego odrzucenia wszystkich założeń, które wciąż wskazują na człowieka,

    jako na istotę odmienną, wyjątkową i doskonałą. A człowiek wybrał słowo wskazuje i udowadnia, że opozycja człowiek — natura jest jedynie wymysłem

    metafizyki, bez żadnych podstaw naturalnych i odwołuje się do naszej pokory, byśmy pojmowali siebie jako część innych istot żywych należących

    do świata przyrody.

    Z punktu widzenia naszej odpowiedzialności, akceptując w pokorze powyższe przekonanie, możemy zdać sobie sprawę, iż niszczenie natury,

    któremu się oddajemy, nie jest ani mniej ślepe, ani odmienne od siły, z jaką szkodzą jej inne gatunki istot. Jedne robią to z większą, inne z mniejszą siłą,

    ale zawsze w dużo mniejszym stopniu niż my.

    Jedynie uznając w każdym przejawie niszczenia środowiska, którego dokonujemy, wpływ wyłącznie instynktu zwierzęcego, możemy zdać sobie sprawę,

    że ta sama refleksja, dzięki której i poprzez którą narodził się język, i która przekształciła nasze społeczeństwo z typu etologicznego (zwierzęcego)

    w kulturowy („ludzki"), żąda od nas zachowań nie tylko zgodnych z naturą, a więc zgodnych z egoizmem destrukcyjnym i w końcu również autodestrukcyjnym,

    ale także zgodnych z kulturą, refleksją i odpowiedzialnością. Jest to wybór sposobu zachowania w stosunkach pomiędzy nami a środowiskiem.

    Zrozumienie sposobu, w jaki narodził się język, jego rzeczywistej funkcji i implikacji kulturowych umożliwi nam dokonanie właściwego wyboru.

    Nullo Minissi "

    spis treści lub fragment

    SPIS TREŚCI :

    Wstęp do wydania polskiego

    Wstęp

    Postscriptum do Wstępu

    Część pierwsza: Narodziny mowy i języka

    Rozdział I

    Teoria prehistorii w jednolitym ujęciu interdyscyplinarnym

    Część druga: Struktura prajęzyków

    Rozdział II

    Domniemany charakter spółgłoskowy prajęzyków

    Rozdział III

    Pochodzenie rodzin językowych

    Rozdział IV

    Degeneracja metody rekonstrukcyjnej w językoznawstwie indoeuropejskim

    Rozdział V

    Język praindoeuropejski w opinii archeologów

    Przypisy






    Bezpieczeństwo

    Koszty dostawy Cena nie zawiera ewentualnych kosztów płatności

    Kraj wysyłki:
    Opinie o produkcie
    Opinie o produkcie

    Nie ma jeszcze żadnych opinii, bądź pierwszy!

    Wyświetlane są wszystkie opinie (pozytywne i negatywne). Weryfikujemy, czy pochodzą one od klientów, którzy kupili dany produkt.Wyświetlane są wszystkie opinie (pozytywne i negatywne). Weryfikujemy, czy pochodzą one od klientów, którzy kupili dany produkt.

    Holder do góry
    Szablon Shoper Modern 3.0™ od GrowCommerce
    Sklep jest w trybie podglądu
    Pokaż pełną wersję strony
    Sklep internetowy Shoper.pl